Rodzimym fanom stonera i sludge metalu serce rośnie, gdy posłuchamy sobie kilku ostatnio wydanych krążków polskich kapel uprawiających te dwie szlachetne metody reinkarnacji nieśmiertelnych riffów. Tym razem mamy jednak do czynienia z czymś zaiste wyjątkowym i kopiącym po twarzy. Album zespołu Minerva “Dead For A Lifetime” wydaje się nie mieć słabych punktów. Jej patronem jest MegaTotal :)

Brzmienie Minervy uzyskane na płycie to zgodny z klasyką gatunku kolos, zbudowany z ciężkiego gitarowego mięsa w obniżonym do drop A stroju a oparty na potężnym szkielecie sekcji rytmicznej. Mimo wielu wyrazistych riffów kompozycje nie powielają jednak monotonnych schematów mogących kojarzyć się z wczesną epoką stonera czy hardcore metalu.

Co prawda pierwsza część płyty zawiera kilka kawałków rażących ostro i równo ogniem z pieca w duchu Pantery czy Crowbar (“Invisible”, “Inside”, “Devilish Heaven”), to większość późniejszych utworów oparta jest na nieszablonowych rozwiązaniach. Pełno w nich jest gitarowej dramaturgii, zmian tempa oraz nastrojowych instrumentalnych krajobrazów przechodzących w ataki wściekłych riffów.

Ukoronowaniem ambicji aranżacyjnych i możliwości twórczych kapeli jest rozbudowana kompozycja “Beyond The Dream”. Swoją drogą, także i ją (a tym samym cały album) kończy po kilku minutach ciszy bezkompromisowe bombardowanie. Jedynym słabszym momentem płyty wydaje się być “Adrenaline” momentami zalatujące nieco komercyjnym nu-metalem, ratowane jednak przez mocarny refren i jego dynamiczne rozwinięcie.

Co ważne, nie ma na tej płycie czegoś, co tak często psuje notę dobrze brzmiącym polskim kapelom – słabego wokalisty. Olo dysponuje zróżnicowaną paletą metalowych zaśpiewów oraz ryków, niezłą angielszczyzną i świetnie podkreśla swoim silnym głosem dobrą produkcję albumu.

Muzyka Minervy robi duże wrażenie. Biorąc pod uwagę sprawność w łączeniu różnych metalowych podgatunków oraz twórczą inwencję śmiało można nazwać “Dead For A Lifetime” godną odpowiedzią naszej sceny na doskonałego “Huntera” grupy Mastodon, choć amerykanie, zwłaszcza na tej ostatniej płycie, to nieco lżejszy kaliber. Jeśli nawet w tym porównaniu ktoś dopatrzy się przesady, to z pewnością stwierdzenie, iż mamy do czynienia z jedną ciekawszych metalowych płyt roku na starym kontynencie nie będzie uwłaczać nikomu.

Oficjalna premiera krążka odbędzie się dziś podczas koncertu Warszawa Brzmi Ciężko II – Warszawa / Proxima / impreza startuje o 15:30 a Minerva gra około 17:00