Bartek Księżyk – wokalista NeLL nie lubi nudy. Pod koniec ubiegłego roku wspólnie z macierzystym zespołem wydał drugą płytę długogrającą, a już serwuje solowy projekt. Album Prince of Pawns to materiał, który powstał przy współudziale Krzyśka Tonna i Maćka Stanieckiego z TONN Studio oraz Łukasza Lacha z L.Stadt.
Projekt firmowany nazwą K-essence można wspomóc na MegaTotal.pl :)
Dlaczego zdecydowałeś się na projekt solowy?
Pomysł na nagranie solowej płyty przyszedł do mnie tak naturalnie, jak kac w sobotni poranek. I podobnie jak kacowi, nie pozwoliłem mu męczyć mnie za długo, tylko od razu wziąłem się do pracy.
A wszystko zaczęło się od utworu Dog for Birthday, który miał być koncepcyjnym dopełnieniem płyty NeLL Dogs and Horses. Jednakże po naradzie z dwoma honorowymi członkami NeLL – Maćkiem Stanieckim i Krzysiem Tonnem, orzekliśmy, że jest zbyt stylistycznie inny od całego albumu i należy go odłożyć.
Ja natomiast stwierdziłem, że trzeba do niego dopisać następne tak, żeby stworzyć kolejną całość.
Jak wyglądała praca nad materiałem?
Praca toczyła się jak pociąg TLK z popsutymi hamulcami z Katowic do Wisły Głębce, w zaaranżowanym na dziko studiu w naszej sali prób, na szyto-kombinowanym sprzęcie, wieczorami, nocami, czasem porankami po nocnym wymyślaniu.
Mnóstwo niezapomnianych i magicznych momentów, w których byłem sam z myślami, muzyką, dołami, kiedy nie szło i euforią, kiedy znajdowałem dokładnie to, czego szukałem.
Najdziwniejszy jednak był brak możliwości podzielenia tymi emocjami z kimś na żywo. Myślisz: „Jest! Pięknie! O to chodziło!” – i co? Patrzysz w odbicie swojej sylwetki w ciemnym oknie, oświetlone trupią neonówką: „Tak, Bartku, jest pięknie, o to chodziło!”.
I tak właśnie brzmi Prince of Pawns – nagrane samotnie. Trochę wyobcowane, momentami nawet hermetyczne, ale od pierwszej do ostatniej nuty przejmująco osobiste.
Po skończonym nagrywaniu, razem z Maćkiem Stanieckim i Krzysiem Tonnem przepuściliśmy całą płytę przez lampy i taśmę, i zrobiliśmy nowy mastering, co nadało jej pięknego, ciepłego i głębokiego brzmienia.
W czwartek przyjechał Łukasz Lach, siadł, posłuchał raz, po czym dograł perkusję. Ot tak, jak gdybyśmy na co dzień grali ze sobą. Krzysiek, Maciek, Łukasz – ukłony i wielkie podziękowania. Bez Was by to nie powstało.
Co Cię inspirowało?
Ispiracje K-essence? Panowie i Panie grający na instrumentach klawiszowych, śpiewający przy tym. Teksty powstawały najczęściej na bieżąco. Jeden, pod tytułem Genuine Blues, autorstwa Kasi Powirskiej, jest dziwaczną, transową opowieścią o przywiązaniu, zdradzie i bezgranicznym oddaniu, nagrany w równie pokręcony sposób.
Przemek Stranc, mój współtekściarz, napisał kilka z nich, w tym poruszający Far Away Land, który przypomina mi atmosferą wczesne filmy Lyncha, albo słynny obraz Johna Everetta Millaisa Ofelia. Jego teksty, które mi regularnie wysyłał, dzwoniąc średnio co trzy dni, pytając czy już coś do tego nagrałem, były sporą inspiracją i motywacją do pracy.
Jak na solowy projekt zareagowali koledzy z NeLL?
Chłopaki z NeLL od początku kibicowali mi w tym przedsięwzięciu, za co jestem im bardzo wdzięczny – chwalili, doradzali, czasem gnoili, ale zawsze konstruktywnie. Borsuk, Klaus, Tomek – dziynkuja Wom chopy. Dopóki nie pojadę z K-essence w trasę, z pewnością będziemy grać coś z tej płyty na koncertach NeLL.
Na Prince of Pawns chciałem uniknąć schematu „wokalista nagrywa solówkę”, w którym to bierze ten sam line-up instrumentalny – może tylko innych muzyków, a rezultatem jest coś na kształt kolejnej płyty formacji macierzystej. „Nie o to, nie o to!” jak mawiał poeta.
K-essence to kwintesencja czyli piąta esencja mnie. Ożywianie materii, eter, przyspieszający wszechświat, energia fantomowa – wszystko to wrzucamy do jednego wora, mieszamy et voila! Poza tym nazywam się na K.