Dla nas zostawiła Sellaband. Na megatotal.pl wdarła się szturmem od razu na szczyt. Do finiszu brakuje jej już niewiele. O jej zjawiskowym głosie zaczyna być coraz głośniej. Monika Thomas jest na początku kariery, ale wierzymy, że przed nią jeszcze wiele sukcesów. Z Artystką rozmawia Piotr Stelmach.

monika_thomas_page

Zaczynasz przygodę z muzyką w Londynie. Dlaczego tam?
Wyjechałam kilka lat temu. Powód był prosty: zmusiły mnie do tego sprawy prywatne. W Krakowie poznałam swojego partnera, dziś już byłego. Pojechałam z nim do Anglii, bo związek na odległość nie miał sensu. Zaczęłam pracować, ale nie porzuciłam muzyki i planów z nią związanych. Pisałam piosenki, próbowałam je aranżować i grać. W 2007 roku, dwa lata po moim przyjeździe do Londynu, zupełnie przypadkowo dowiedziałam się o konkursie UK Songwriting Contest na najlepszą piosenkę autorską wśród młodych twórców. Postanowiłam zaryzykować i zgłosiłam dwa własne utwory. Były napisane po polsku, ale miały też tłumaczenia. W formularzu zgłoszeniowym napisałam, że moim marzeniem jest nagrać własną płytę, ale nie mam na to żadnych środków. Dysponowałam jedynie stojącym w kącie starym pianinem i marnymi perspektywami na to, by kupić sobie nowe. Oczywiście, nie wiązałam z tym konkursem zbyt wielkich nadziei, byłam jedyną osobą z Polski, która wzięła w nim udział. Okazało się, że zabrakło mi tylko jednego punktu, by dostać się do finału. To był dla mnie szok! Zostałam zauważona i tak naprawdę wtedy wszystko się zaczęło.

Zauważono Cię i co dalej?
Dostałam e-mail od prywatnej osoby, która była zdecydowana sfinansować nagranie płyty. Paul Evans, bo o nim mowa, jest studentem inżynierii dźwięku. Stwierdził stanowczo, że jestem osobą, w którą warto zainwestować. Tworząc ten album, chciał też, abyśmy się wzajemnie od siebie uczyli. Z Paulem pracowaliśmy wcześniej w jednym miejscu. Wiedział o moich muzycznych fascynacjach i, jak się później okazało, był moim pierwszym, cichym fanem. Nie zdawałam sobie z tego zupełnie sprawy i kiedy wyszedł z propozycją sfinansowania mojej płyty i pomocy w jej realizacji, była kompletnie zaskoczona. Teraz dzięki tym wszystkim okolicznościom album “Teraz albo nigdy” jest gotowy.

Ile kosztowała was produkcja tej płyty?
Bez angażowania do tego dodatkowych osób i bez studyjnych fajerwerków wyniosło to około 1000 funtów. Płytę robiliśmy sami, materiał na nią powstawał w mojej sypialni. We wkładce podziękowałam moim sąsiadom za ich cierpliwość (śmiech). Podana przeze mnie suma nie jest wielką kwotą, mam świadomość, że temu albumowi jeszcze sporo brakuje, ale z drugiej strony jest on zapisem fascynującego, wspaniałego okresu w moim życiu. Jestem bardzo dumna z faktu, że udało się go nagrać.

Przed dołączeniem do megatotal.pl próbowałaś swoich sił na portalu Sellaband. Jakie są, twoim zdaniem, najważniejsze różnice między tymi społecznościami internetowymi?
Przyznam, że z kilkuletniej perspektywy dziś ten pomysł wydaje mi się dziwny. Uczestnictwo w Sellaband oceniam dość krytycznie. Oczywiście, są osoby, którym ten portal bardzo pomógł – mam tu na myśli chociażby Julię Marcell. Kiedy usłyszałam o jej staraniach i sukcesach, podjęłam decyzję o zgłoszeniu moich utworów. Szybko jednak doszłam do wniosku, że uczestnictwo w tej zabawie wymaga także dużej wyobraźni marketingowej i zabiegów zupełnie nie związanych z muzyką. Jeśli starasz się samodzielnie wypromować, musisz mieć również i takie umiejętności, ale mam wrażenie, że tam jednak zapomina się o artystach, co z kolei zmusza ich do stosowania przeróżnych chwytów w zdobywaniu tzw. believers. Nie jestem też przekonana, w jaki sposób wykorzystuje się pieniądze zainwestowane w młodych twórców. Tam do wydania płyty jest potrzebnych kilkadziesiąt tysięcy dolarów, co w porównaniu z Megatotalem jest sumą astronomiczną. Poza tym Sellaband uwzględnia możliwość wycofania w każdej chwili swoich pieniędzy. Mnie udało się uzbierać 4,5 tysiąca i pewnego dnia jeden z inwestorów po prostu zrezygnował. Według mnie Megatotal oferuje bardziej przejrzyste zasady i pewność, że choć dużo mniejsze, ale raz zainwestowane pieniądze są pewne.

Nagrałaś już płytę. Rozumiem, że twoja obecność na Megatotalu ma służyć po prostu dalszej popularyzacji twoich piosenek.
Zdecydowanie tak. Nie ma w tym innej, pokrętnej filozofii.

Jak z twojej perspektywy wygląda dziś brytyjski rynek muzyczny?
Na początku wydawał mi się bardzo hermetyczny. Bardzo ciężko tu się przebić, nie mówiąc już o sukcesach na listach przebojów. Istnieje ogromna konkurencja. Z czasem jednak odkryłam, że Anglicy są ludźmi ciekawymi nowych wrażeń muzycznych. Na moje koncerty, które odbywają się min. w Centrum Kultury Polskiej przychodzi sporo Brytyjczyków. Trzeba im oddać fakt, że mimo hermetyczności środowiska muzycznego, bardzo żywo interesują się muzyką, niekoniecznie tylko i wyłącznie brytyjską. Uwielbiają nowości, a to z kolei daje szansę artystom z tak egzotycznych pod względem muzycznym dla Wielkiej Brytanii krajów jak Polska. Wymaga to czasu, ale nie jest niemożliwe. Słuchacze angielscy wspaniale potrafią nagrodzić pasję i zapał do muzyki. Kiedy na własną rękę zajęłam się dystrybucją płyty “Teraz albo nigdy”, okazało się, że mnóstwo lokalnych sklepików muzycznych jest gotowych na współpracę.

Kiedy wystąpisz w Polsce?
Na razie kompletuję zespół, chciałabym, żeby na scenie były dwa fortepiany, mam na to pomysł. Myślę o dwóch koncertach w lipcu lub na początku sierpnia – w Katowicach i moim rodzinnym Krakowie. Mam nadzieję, że dojdą do skutku.