Motto:
Oświadczam, że pana podejrzenia są całkowicie bezpodstawne. Ta pani przyszła tu w tym kożuchu i w nim wychodzi. A swoje przemyślenia, panie Stelmach, niech pan sobie wsadzi w dupę.

Na lądzie hipopotamy są raczej indywidualistami i nie przejawiają instynktu terytorialnego. Rozmnażanie i poród odbywa się w wodzie.


Zasadniczo chodzi o to, że morale upada. Pora zatem zacząć kolejny bełkot. Jestem znanym oraz kultowym dziennikarzem. Nie mylę się. Moje słowa – jeśli już zdecyduję się cokolwiek powiedzieć lub napisać – mają moc sprawczą. Jestem alternatywny i nie mówię jako pierwszy “dzień dobry”. Mam iPoda, trociny w mózgu, 119 płyt i komputer. Rzygam na świat tępymi spojrzeniami. W towarzystwie zazwyczaj milczę, bo od wykrwawiania się są inni, czyli gorsi ode mnie. Dobrze im tak! Wystarczy mi tylko jedno zdanie z którychkolwiek ust, bym mógł zareagować na nie moim chmurnym pierdnięciem geniusza. Uwielbiam gwiazdkować płyty. Gwiazdy, gwiazdeczki, gwiazdeczunie. Jestem tajemniczy niczym “Myzsterious Mizster Jones” Slade’ów. Opiniotwórczy umiem być, dobry umiem być, szczodry umiem być – ja potrafię żyć! Bobby, Bobby Iks! Bobby, Bobby Iks! Taki jestem!

Ja też taki jestem. Dokładnie taki. Bycie opiniotwórczym dziennikarzem i gwiazdkowanie płyt to chyba najfajniejsze zajęcie pod słońcem. Zabierzmy się zatem do pracy. Przecież cały świat czeka! Na moje recenzje!

Na potrzeby współpracy z Megatotalem ustalam moją własną punktację. Zarządzam następujący system gwiazdkowania płyt:

************** znakomita
*************** bardzo dobra
**************** na kolana
***************** fantastyczna
****************** cudo
******************* na kolana
******************** nie mam szczęki, wyśmienita
********************* bardzo dobra
********************** genialna
*********************** horrendalna
************************ na kolana
************************* na kolana
************************** na kolana i błagać o litość
*************************** na kolana
**************************** tak, na kolana

I już. Teraz jestem Recenzentem Gwiazdkującym Płyty. A ponieważ zastanawianie się ile gwiazdek przydzielić danej płycie jest męczące, oddaję tę czynność w Wasze czytelnicze głowy i ręce. Męczcie się i ducha nie gaście. Zwracam jedynie uwagę, że punktacja zaczyna się od gwiazdek w ilości czternastu. Bo tak!!!

Skompromitowanie idei gwiazdkowania płyt lub przydzielania im punktów nie udało się nigdy oraz nikomu. Bóg, historia, tradycja i wiele innych czynników powodują, że przeciwnicy tego typu pseudoartystycznej gradacji siedzą cicho. Skoro gwiazdkują i punktują wszyscy, to walka z wiatrakami wydaje się idiotyczna, co jednak niekoniecznie musi oznaczać, że gwiazdkowanie idiotyczne nie jest. Owszem, jest. Co najmniej z kilku powodów:

1. Ocena danego dzieła lub antydzieła funkcjonuje w pamięci, rozmowach i opiniach czytelników tylko jako goła liczba lub ilość. A treść recenzji? Pieprzyć treść! Wyjmowanie z kontekstu kilku słów nie ma znaczenia, a przecież żaden dyskutas nie zapamięta całej treści, bo po co?

2. Nie istnieje żadna sensowna skala w zakresie oceny dzieła lub antydzieła. Jeżeli nowe (o ile wciąż takie się ukazują) płyty Bonnie Tyler dostają trzy gwiazdki w skali pięciogwiazdkowej, to nowe, nawet te o mniejszym znaczeniu wywrotowym (o ile takie już przestały się ukazywać) albumy Radiohead powinny dostawać… Ile? Dziewięćdziesiąt cztery? Sto sześć?

3. Malarze holenderscy malowali ludzi starych i pokurczonych.

4. Wszyscy recenzenci świata oprócz recenzentów New Musical Express, Q i pseudorecenzenta mnie mogą mieć i zapewne mają tzw. gorsze dni, co nie zawsze musi być i zapewne nie jest związane z rzetelnym przesłuchiwaniem i oceną płyt. NME, Q i ja zawsze mamy dobry humor oraz oceniamy wszystko pozytywnie. Rzyg.

5. Gwiazdkowanie daje niemały asumpt do wpieprzania muzyki w statystyczne ramy, co jest absurdem nie do ogarnięcia za pomocą umysłu. Bo statystycznie to ja jestem Murzynem. I Kasia Cerekwicka też.

Ale oczywiście, że zdarzało mi się pisać gwiazdkowane recenzje. W XL-u, Muzie, Machinie czy Dzienniku. Hipokryzja wyłazi więc ze mnie hurtowo. Nie mam nic na swoją obronę, bo, jak wspomniałem wcześniej, z wiatrakami walczył nie będę. Chylę moje wysokie czoło przed dziennikarzami, których recki poddane celowemu działaniu chochlika drukarskiego (edytorskiego) i tym samym wykastrowane z gwiazdek, punktów, ciasteczek czy śliwek węgierek, mają wysoką wartość opisową lub są zamkniętymi całościami ocierającymi się nawet o skondensowaną antropologię gatunków muzycznych tudzież poszczególnych subkultur. No, śmiało, może ktoś się wychyli?

Na tzw. Zachodzie słowo mówione i pisane od wielu lat kruszy mury i przenosi skały. Nie mam zielonego pojęcia czy to dobrze czy nie. Byłoby chyba smutno, gdyby polscy artyści w odpowiedzi na wątpliwości dziennikarzy kiedykolwiek wycinali sobie polsilverem na przedramieniu napisy w stylu “naprawdę!”. Bo ekstremalne ekstremy wszelkiej maści są przegięciem, a poza tym to chyba boli… W kontekście wieloletniej tradycji gwiazdkowania oraz upadków i wzlotów karier kwaśny jest nieco fakt, że historia popkultury zna kurioza nieco wstydliwe dla Na Siłę Profetycznych Miszczuf Świata. No, choćby szokująca moc sprawcza paplaniny dwóch największych debili show businessu – Beavis’a & Butthead’a. Zespoły takie jak Poison czy Warrant coś o tym wiedzą. I ich fani też.

Poważnym i gwiazdkującym Miszczom Świata polecam lekturę nieodżałowanego Non Stopu. Nie pamiętam już kto i w recenzji jakiej płyty zaproponował… ocenę śpiewaną. Chodziło chyba o zespół Kult. Jeśli się mylę, trzeba mnie zastrzelić. Uwaga! Śpiewać na melodię “Brown Sugar” Stonesów:

Zwrotka
Ku- uult to je – est taki ze – espół
Któremu nie można dać trzech gwiazdek i pół…

Refren
O, kurde! Jaka przeciętna płytaaaa
O, kurde! Co z wami, chłopcy, pytam

To były czasy, co nie?

Autoskompromitował się
Stelmach