Finał tegorocznego Międzynarodowego Festiwalu Bardów OPPA 2010 odbył się 20 listopada na scenie warszawskiego Centrum “Łowicka”. Tym razem jednak ze względu na rozbieżne opinie jury nie przyznało Grand Prix!

foto Artur Szuba

Tegoroczny finał Międzynarodowego Festiwalu Bardów – OPPA 2010 rozpoczął recital Kamil Wasickiego z zespołem, po którym sceną zawładnęli pieśniarze z różnych stron Polski. Po wysłuchaniu 20 uczestników przeglądu jurorzy wyłonili piątkę laureatów, wśród których znaleźli się: Joanna Mioduchowska, Antoni Gustowski, Tomasz Krzymiński (Warszawa), Jacek Kadis (Kraśnik) i Tomasz Orzechowski (Łańcut). Jury zdecydowało się jednak nie przyznawać Grand Prix im. Jonasza Kofty, swą decyzję argumentując, że „w materii artystycznej wystąpiły sprzeczności wykluczające wyłonienie zwycięzcy. Niejednokrotnie wartości literackie nie szły w parze z warstwą muzyczno-wykonawczą i odwrotnie”.

Finał odbył się 20 listopada na gościnnej scenie warszawskiego Centrum „Łowicka”, a twórczość i wykonania artystów oceniało jury w składzie: Ewa Paczoska (przewodnicząca), Adam Sławiński, Stanisław Klawe, Bogusław Nowicki, Piotr Bakal i Andrzej Ozga.

Jednym z uczestników tegorocznej OPPy był Ryszard Słowicki ze Szczecina, który choć laurów nie zdobył, jest niezwykle barwną postacią o bardzo rozległych zainteresowaniach. Po konkursowym występie zadaliśmy mu kilka pytań.

Jesteś pieśniarzem, poetą, dramaturgiem, instrumentalistą, kompozytorem oraz reżyserem i telewizyjnym producentem, prawdziwy z ciebie człowiek renesansu. Która z tych pasji jest ci najbliższa? Kim czujesz się głęboko w środku?

Wszystko, czym się zajmuję czy zajmowałem, jest mi tak samo bliskie, ponieważ są to efekty moich wyborów. Niesugerowanych, wynikających z przymusu czy konieczności. Moje pasje wynikają z zainteresowań i chyba z szaleńczych pomysłów na własne życie. Ale przede wszystkim lubię działania w różnych sferach, strefach i płaszczyznach. Działać w jednym kierunku to dla mnie śmierć z nudów.

Czy w obecnym internetowo-smsowo-konsumpcyjnym społeczeństwie jest zapotrzebowanie na bardów?

Pojęcie osoby nazywanej bardem mocno już zwietrzało. Ale tylko pojęcie, bo tacy ludzie zawsze będą mieć swoje miejsce wśród wrażliwych na słowo i uczucie. Tym bardziej, że pośpiech współczesnego świata bywa nie do zniesienia i chwila refleksji jest naturalną potrzebą każdego wrażliwego człowieka.

O czym śpiewasz?

O życiu śpiewam, o życiu! (śmiech)

W tym roku ukazała się twoja opowieść pt. “Ja, Henryk Bilke”, nagrałeś też improwizacje na fortepian…

Tekst “Ja, Henryk Bilke” ma swoją długą i dość skomplikowaną historię, nie w tym momencie jest czas i miejsce na mówienie o tym, powiem tylko: Nareszcie znalazł swojego wydawcę!

Improwizowanie na fortepianie ma dla mnie szczególne znaczenie. Jest ucieczką od zasad panujących w muzyce, jest poszukiwaniem harmonii w sobie, ale też próbą pozawerbalnego zrozumienia otaczającego mnie świata dźwięków, kolorów, form, znaczeń itd. Jest też próbą opisu tego, co mnie otacza właśnie poprzez improwizacje. Wolne, na ile jest to możliwe, od potocznych, banalnych i trywialnych znaczeń i ich interpretacji… cokolwiek to znaczy…. (śmiech).

Kiedy znowu usłyszymy i zobaczymy cię w Warszawie?

Kiedy ktoś zaproponuje zagranie koncertu!