Kilka lat temu Kasia i Artur Szuba postanowili zatrzymać w kadrze pamięci ludzi i wydarzenia muzyczne lat osiemdziesiątych. Pociągnęli za języki swoich znajomych, wśród których znalazły się postaci ważne dla polskiej muzyki wówczas i dziś. Tak powstał cykl wywiadów traktujących o muzyce tamtych lat, a zatytułowanych razem “Gdzie oni są?” Miała z tego materiału powstać książka, ale różne względy uniemożliwiły jej wydanie. Całość, po latach, po raz pierwszy światło dzienne ujrzy w megaZinie dopiero teraz. Stąd wiele faktów, informacji i zapowiedzi jest już dziś nieaktualna. Postanowiliśmy je jednak zachować, by pokazać kontekst tych wszystkich rozmów.

Piotr “Glaca” Mohamed, lat 33, lider Sweet Noise, urodził się w Rzeszowie, ale jako kilkulatek wyjechał do Afryki. Po powrocie długo musiał się przekonywać do muzyki innej niż AC/DC…
.

piotr_mohamed_page

.
Twoja przygoda z polskim rockiem rozpoczęła się…

…w momencie kiedy jako kilkunastoletni chłopak przyjechałem do Polski. Do klasy chodził ze mną fanatyk Republiki. Był oczywiście popersem. Taki prawdziwy fan, na dobre i na złe. Uwielbiał teksty Ciechowskiego, przynosił nam je wszystkie, znał je na pamięć i wypisywał wszędzie, gdzie tylko się dało. Był też inny kolega, który teraz pracuje w radiu, również zagorzały fan, tyle tylko, że on podrzucał nam muzykę innych kapel – Oddziału Zamkniętego czy Lady Pank. Tych rzeczy słuchałem w szkole, od tego się zaczęło. Byłem nawet parę razy na koncertach tych zespołów. Musze przyznać, że była to jakaś magia, te występy dawały moc, były potężne, gromadziły wiele tysięcy ludzi. Niesamowita była energia, jaką to wszystko niosło. Zespoły grały niczym w transie, a areny koncertowe były wypełnione po brzegi.

Pamiętasz pierwszą płytę, którą kupiłeś?

To był z pewnością winyl, kupowałem wtedy wszystkie dostępne single. Nie jestem w stanie teraz sobie przypomnieć, który był pierwszy. Z Libii, skąd pochodzę, przywiozłem ze sobą AC/DC i The Beatles. Takiej muzyki słuchałem, więc dużo czasu minęło zanim się przekonałem do Republiki. Nie było to takie proste, bo nie było tam ściany gitarowej, która mi się podobała, ale miałem wszystkie te ważniejsze płyty, w tym “Nowe sytuacje” czy album Maanamu “Nocy Patrol”.

Czy to, że sam byłeś kiedyś fanem zaważyło na tym, że postanowiłeś znaleźć się na scenie?

Tak, z pewnością, ale to nie polskie zespoły miały wpływ na tę decyzję. Najważniejszym momentem w moim życiu był ten, kiedy ojciec przywiózł mi do Libii wspomniane przeze mnie płyty AC/DC. To było w ogóle dziwne miejsce, bez radia i żadnych stacji telewizyjnych, które nadawałyby muzykę. To już wtedy postanowiłem, że chcę grać.

W ówczesnych polskich realiach też łatwo nie było, za to obecnie mamy dostęp do szerokiej gamy mediów muzycznych i płyt, a relatywnie dzieje się dużo mniej niż w latach 80.

Wtedy ludzie dzielili się tą muzyką. Zwłaszcza muzyka rockowa była niezwykle ważną formą przekazywania pewnych idei – w dużej mierze wolności i sposobu życia. Ci ludzie nie byli tak szarzy, byli w pewien sposób niezwyczajni, a niektórzy na tyle odważni, żeby to robić wbrew cenzorom. Każda muzyka była wtedy bardzo ważna, bacznie się jej przysłuchiwano. Teraz rock już nie jest taki istotny. Teraz rangę muzy znaczącej może osiągać już tylko hip-hop, który w tej chwili znaczy tyle, ile wtedy rock.

Czy dlatego sam podjąłeś taką próbę? W rozgłośniach jest właśnie emitowana twoja piosenka nagrana z raperem.

To wynika z tego, o czym wcześniej mówiłem. Założyłem sobie, że w Sweet Noise będzie zawsze taka jazda na krawędzi, że zawsze będziemy się wypowiadali językiem, który w danej chwili jest zrozumiały. To co robimy, ma być komunikatywne, ma przekazywać poglądy, myśli i pewne spostrzeżenia w sposób ostry, nie tyle brzmieniowo, ale właśnie w tekstach. Dla mnie ostry byli Frank Zappa, Led Zeppelin czy The Rolling Stones. Myślę, że połączenie z Peją, bo on w moim utworze występuje, jest jakby realizacją tej wizji. Z czasem język się zmienia, co wcale nie znaczy, że tracimy swoją tożsamość. Słyszałem kiedyś taką wypowiedź Mansona, który stwierdził, że potrafi mówić wieloma językami. Ten, który w danej chwili wybiera, jest tym, który zostanie zrozumiany. I tak my robimy. Sweet Noise nagrali utwór, który jest różnie komentowany. Dla jednych burzy pewne świętości i jest zdradą, dla innych jest wreszcie tym połączeniem, które chcieliby, żeby zaistniało. Dla mnie natomiast ważna jest energia, którą ma w sobie ten kawałek.