Kilka lat temu Kasia i Artur Szuba postanowili zatrzymać w kadrze pamięci ludzi i wydarzenia muzyczne lat osiemdziesiątych. Pociągnęli za języki swoich znajomych, wśród których znalazły się postaci ważne dla polskiej muzyki wówczas i dziś. Tak powstał cykl wywiadów traktujących o muzyce tamtych lat, a zatytułowanych razem “Gdzie oni są?” Miała z tego materiału powstać książka, ale różne względy uniemożliwiły jej wydanie. Całość, po latach, po raz pierwszy światło dzienne ujrzy w megaZinie dopiero teraz. Stąd wiele faktów, informacji i zapowiedzi jest już dziś nieaktualna. Postanowiliśmy je jednak zachować, by pokazać kontekst tych wszystkich rozmów.

Wywiad zamieszczony poniżej to demo właściwego tekstu, który po redakcji i aktualizacji znajdzie się w książce “Gdzie oni są?”, której wydanie sfinansowane zostanie przez Fanów MegaTotal.pl. Jeśli chcesz być jednym z nich, kliknij tutaj.

Sławomir Ciesielski – perkusista Republiki.

Czy jako muzyk byłeś także fanem Republiki?

Jako muzyk Republiki nie byłem jej fanem w tradycyjnym znaczeniu tego słowa.. Oczywiście pochłaniało mnie to do końca, bo byłem przecież współtwórcą zespołu, czasem jego muzyki. Odbierałem to jako swoje codzienne zajęcie, jako coś, co zawsze wraca. W bębnach zakochałem się już w dzieciństwie. Moim marzeniem było grać w jakiejś dobrej rockowej kapeli i to mi się udało. Początkowo granie z Republiką było spełnieniem marzeń, no a potem stało się sposobem na życie.

Czego więc słuchałeś prywatnie poza zawodowym słuchaniem dźwięków Republiki?

Prywatnie… Nie odrzucam żadnej muzyki, po prostu lubię ją ogólnie. Z równym zainteresowanie słucham jazzu, jak i muzyki klasycznej czy też totalnego popu. Słuchałem i słucham wszystkiego.

Jak odbierałeś waszych fanów – zjawiska nietuzinkowego, którego w obecnych czasach już chyba nie da się powtórzyć?

To było ogromnie miłe, bo gdziekolwiek byśmy się nie ruszyli, fani byli z nami. Oczywiście ubrani na czarno, w krawatach w czarno-białe pasy. Nie pozwalali nam zapomnieć, że są ludzie, którzy chcą nas słuchać, którzy nas lubią i szanują.

A czym zajmujesz się obecnie?

Od ponad roku istnieje formacja Kije, w której gram na wszelkiego rodzaju instrumentach perkusyjnych i właściwie na tym właśnie polega formuła tej kapeli – bębny, plus klawisze i gitara. Chciałbym oczywiście pracować nad tym dalej, bo jest to, nie będę ukrywał, coś niepowtarzalnego. Już kiedy grałem w Republice, moim marzeniem było stworzenie jakby nowego świata brzmieniowego, który opierałby się właśnie głównie na instrumentach perkusyjnych i teraz do tego dążę.

Podczas toruńskiego koncertu poświęconego Grzegorzowi Ciechowskiemu, publiczność przyjęła was niezwykle ciepło, więc chyba udało ci się stworzyć coś naprawdę wielkiego.

Sam wysoko sobie stawiam poprzeczkę. Robiąc coś często myślę czy Grzegorz by się tego nie wstydził? Jednocześnie bardzo lubię eksperymentować i ciągnie mnie do tego, by szukać nowych muzycznych rozwiązań..

Czy więc wkrótce będzie można kupić płytę grupy Kije?

Na razie jeszcze nie wiem. Nie mamy menadżera, w ogóle jesteśmy organizacyjnie ciągle na etapie prób.

Pytanie, które nurtuje chyba wszystkich fanów Republiki: czy jest szansa byście kiedykolwiek stanęli jeszcze razem na scenie?

Pewnie, że jest. Dopóki żyjemy, z pewnością taka szansa istnieje. Myślę, że jest to kwestia ustalenia, co moglibyśmy zagrać. Na chwilę obecną żaden z nas chyba nie ma jeszcze koncepcji. Ale gdzieś, kiedyś może… Osobiście chętnie wziąłbym w tym udział.

Tego wam więc życzę i dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał Artur SZUBA

Foto: Katarzyna Andrzejewska i Artur SZUBA