III edycja festiwalu Rock na Bagnie za nami. Podobno do trzech razy sztuka. Tutaj dopiero przy trzecim sztuka się zaczęła. Nie ujmując niczego poprzednim edycjom ta była wyjątkowa. A to za sprawą zespołów, które wystąpiły, ludzi, którzy przybyli, pięknej pogody, jak również samych organizatorów.
III edycja odbyła się po rocznej przerwie, kiedy wielu już zwątpiło, ze w ogóle kiedykolwiek się odbędzie. Zapracowali na nią ludzie przy udziale małych, doraźnych dotacji finansowych wkładając w to wiele pracy, serca i chęci. Głównodowodzącym był Jacek Żędzian, na co dzień pracujący w Urzędzie Miejskim w mieście Mońki (woj. podlaskie), któremu punk w duszy gra od zawsze.
Dołączyła do niego Ania Porębska, która jest Prezesem Fundacji na rzecz Rozwoju Powiatu Monieckiego. Pani Ania miała zaledwie kilka godzin, żeby pokochać punka – udało jej się to wyjątkowo szybko. – „Wszystko w porządku, ale strasznie głośno grają” – krzyczała biegnąc przez plac, by sprawdzić czy przyjechał kolejny transport z gośćmi lub czy przypadkiem generator nie daje za mało prądu.
Na festiwalu było jak za dawnych lat w Jarocinie. Festiwalowiczów dowoziły pociągi spóźnione o 80-90 minut do Osowca, a dalej specjalnie zamówione busy. Pole namiotowe uzbrojone w sanitariaty i łazienki było bezpłatne – wliczone w cenę karnetu. Karnety kosztowały od 25 zł w przedsprzedaży do 45 w dniu koncertu. 45 złotych za 30 godzin dobrego rockowego grania to w Polsce niezwykła rzadkość. A te trzydzieści godzin to młode kapele, ale również stara gwardia rock’n’rollowców – Acapulco, Moskwa, Deuter, Redakcja, One Milion Bulgarians, WC, TZN XENNA, 1984 czy Armia!
Ogromnym zaskoczeniem był koncert „4 kopniętych i Freda”, którzy specjalnie na tą okazję zeszli się po wieloletniej nieobecności na scenie i wystąpili z … wokalistką! Drobna, mała dziewczyna z pięknym, kilkumiesięcznym brzuszkiem wydawała z siebie niesamowicie mocne dźwięki!
Chłopaki z 1984 też jak za starych dobrych czasów popłynęli. Nie obyło się bez kontrowersji. Gdy Robert Tuta uwijał się by podłączyć wszystkie sprzęty Mizerny skrytykował ekipę, która nie radziła sobie z faktem, że on sam zgubił kabel, po czym odczytał piękny wierszyk napisany na cześć festiwalu. Z tego powodu obsuwa była tak duża, że panowie zostali zdjęci ze sceny nie kończąc swojego występu.
Grzechem by było nie wspomnieć o występie Redakcji. Energia, wielka moc i prawdziwy rock’n’roll. Darek Dusza „zalicza kolanka” i to niejednokrotnie. Na scenę wchodzi Ojciec Dyrektor – Jacek Żędzian i przyjaciele – śpiewają razem. Takiej kondycji, energii i gitarowego kopa można pożyczyć nie jednej młodej kapeli. Tak Mili Państwo wygląda prawdziwy rock’n’roll!
Niezwykłe show dała Armia, która zagrała niemalże cały koncert bez jednej przerwy (organizatorzy musieli mocno pilnować czasu). Tomek Budzyński znalazł jednak chwilę, żeby uścisnąć 12-letnią Olę Hubert, która przyjechała ze swoją mamą Agatą, specjalnie na Armię aż z Przyborowa. Ola przez cały koncert stała z chłopakami na scenie, a nawet zaśpiewała jeden kawałek.
Dziewczyna nie była wyjątkiem. Na festiwal przyjechało wielu młodych, a nawet bardzo młodych słuchaczy. Spokojnie można powiedzieć, że Rock na Bagnie to festiwal międzypokoleniowy. Pod sceną bawili się 50-latkowie oraz ci, którzy ledwo ukończyli 18 lat. Natomiast dalej od sceny widać było całe rodziny z małymi dziećmi.
Oprócz samej muzyki organizatorzy zadbali o dodatkowe atrakcje. Jedną z nich była projekcja filmów „Punk rock według Złodziei Rowerów” i “Variété – muzyka bez końca”.
W sobotę w sali kominkowej w budynku na plaży odbyła się premiera książki Grzegorza K. Witkowskiego “Grunt to bunt – rozmowy o Jarocinie III”. Spotkanie prowadziła Katarzyna Andrzejewska-Szuba, autorka książki „Gdzie oni są?” a oprócz samego autora gośćmi byli: Darek Dusza (Redakcja) oraz Adam Martuzalski (Acapulco). Trochę wspomnień, a potem burzliwa dyskusja z udziałem widowni w temacie polskiej sceny muzycznej i zasad jakimi się kieruje. Niezwykle ciekawe doświadczenie.
O tym festiwalu można opowiadać by bardzo dużo, o każdym występie po kolei, o jego twórcach i przyjaciołach, ale podsumowując: festiwal z duszą, z dobrą muzyką, na którym nie ma kilometrowych kolejek przy bramkach, piwie czy toaletach – a ludzie są!
Kolejna, czwarta już edycja Rocku na Bagnie odbędzie się w Goniądzu w dniach 4-5 lipca 2014. Wpisujcie w kalendarze! Naprawdę warto.
liczba komentarzy: 7
zbyny
3 wrz, 2013
Mysle ze bylo niezle..ale zawsze pozostaje niedosyt.Bledem jest eksponowanie “gwiazd” w srodowisku jakim jest punk rock.Organizatorzy powinni mieszac mlode zespoly ze starszymi na pewno zmienilo by uklad zabawy pod scena.
pepe
19 lip, 2013
Skończę wątek, poczęty żartobliwie, ale absolutnie nie w celu zdyskredytowania Autorki, ani artykułu, ani wykonawców. Naprawdę tak to wyglądało? Eeee, chyba nie…. Jak już wspomniałem, czytam książkę. Niby uzupełnienie pozycji Grabowskiego, wywiadu Księżyka z Brylewskim, książek Lizuta, Kazika, Staszczyka itp., ale to w niej pada kilka fundamentalnych zdań na temat tamtego okresu, z ust ludzi popkulturowo nieistotnych. Chwała za to. Tak było. Do dupy. Ale klimat przez parę dni w roku jak w w/w recenzji. I dzięki za brak „pełnej wolności z kartą prepaid…”, „siema shopu”, blogerów i vlogerów, „wietrzenia sukcesu w tym przez Allegro”, strongmanów i innych nowych produktów… A tak na marginesie, spojrzałem teraz – dlaczego znaczek na piwku „ Nigdy nie jeżdżę po alkoholu” przedstawia przekreślonego kolesia w ramonesce, w spodniach w pionowe czarno-białe pasy, z dłońmi na udach, i co on, do cholery, trzyma w buzi?!?
Amrodt
19 lip, 2013
Dwa dni to za krótko, czułem niedosyt
Kasia Szuba
19 lip, 2013
To nie tak… jasne, że to było nie w porządku i nie powinno sie tak stać, ale są pewni ludzie, ktorzy sie nie zmieniają. To tak jak w codziennym zyciu (a nie na scenie), jak ktoś dłubie sobie w nosie, to dłubać będzie, a jak ktoś jest ciapą, to tą ciapą zostanie – niewazne ile ma lat i jakie są czasy.
Jasnym jest, że małode kapele powinny wypierać stare, ale jeśli te stare są nadal dobre i mają dalej chęć grać, to czemu nie mogą na jednej scenie razem?
Dla mnie dużo gorszym jest fakt, ze polska słucha gówna i tandety polskiej i zagranicznej…
życzę przyjemnej, pomimo wszystko lektury:)
pepe
19 lip, 2013
Parafrazuję środową zajawkę z FB, o Spotify. Poczułem, że najwidoczniej trzeba stać na straży, wyznaczać sens i takie tam. A zupełnie niedopuszczalne jest zgubienie kabla przez tego gościa. Proszę Pani, ja tym kablem to bym mu tak pociągnął po pupsku… . Proszę się nie gniewać, aktualnie czytam Państwa książkę i czuję jakbym z powrotem zanurzał się w to szambo z przed 30 lat, które, wydawało mi się, skutecznie wyparłem. Jestem podenerwowany, ale i jednocześnie zaciekawiony, co chcę tym osiągnąć…
Kasia Szuba
19 lip, 2013
Ale jak bronią? co masz na myśli?
pepe
19 lip, 2013
Kompletnie nieutalentowanym muzykantom uderzyły bąbelki i “bronią” sceny przed młodymi muzykami i boskim systemem midi. Ciekawe, co chcą tym osiągnąć…